Zauważyłam, że losowo wybrane kobiety zazwyczaj mówią, iż nie przepadają za pojęciem klasyczna elegancja. W potocznym przekonaniu taki styl, mówiąc dosadnie, postarza. Czy to przekonanie jest słuszne? Zależy jak do tego podejść. Na pewno kobieta ubrana w kostium, pantofle, apaszkę i trzymająca torebkę w dłoni wygląda poważniej niż ta, która ma na sobie dżinsy, męską koszulę, loafersy i torbę listonoszkę przerzuconą przez ramię.
Tylko, czy określenie “poważniej” musi mieć koniecznie pejoratywne zabarwienie?
Zwłaszcza, jeśli mamy lat około trzydzieści a czasem i więcej… Sama kiedyś miałam podobne dylematy. Stawałam przed lustrem i myślałam, że wyglądam zbyt poważnie, tylko dlatego, że zamiast dżinsów i sztybletów zakładałam spódnicę i czółenka na słupku, a zamiast skórzanej wytartej kurtki, wełniany płaszczyk do kolan.
W takim myśleniu utwierdza nas głównie popkultura celebrycka, która forsuje młodzieńczy wygląd, czasem za cenę śmieszności. Media promują infantylny model kobiecości, bo to nakręca spiralę konsumpcji: osobie niedojrzałej po prostu łatwiej sprzedać produkowane w nadmiarze kosmetyki, ubrania, gadżety.
Klasyczny, dojrzały wizerunek jest stabilny, nie potrzebuje ciągłych zmian, podczas gdy nieubłagane prawa upływającego czasu sprawiają, że o modny, młodzieńczy wizerunek trzeba wciąż zabiegać i wciąż go odnawiać. A to jest woda na młyn konsumpcjonizmu.
Mam wrażenie, że jesteśmy już tak przyzwyczajone do wzorca kobiety-lolity, że jakakolwiek poważniejsza propozycja dotycząca tak stroju jak i myślenia, wydaje się nam nie do zrealizowania.
Tymczasem, nie ma żadnej aberracji w tym, że dorosła kobieta chce wyglądać, zachowywać się i myśleć jak dorosła kobieta, a nie jak egzaltowana dziewczynka.
Dorosłość w świetle prawa zaczyna się od osiemnastego roku życia i mniej więcej wtedy zdajemy egzamin dojrzałości, natomiast wizerunkowo często zostajemy właśnie na poziomie szkoły średniej.
&
Stałam ostatnio w kolejce do kasy za drobną, niewysoką panią w średnim wieku ubraną w sportową kurtkę, wełnianą czapkę, dżinsy i adidasy. Przez większą część tego czasu – dopóki nie obróciła się w stronę kasjerki – byłam przekonana, ze stoję za trzynastoletnim chłopcem. Dało mi to do myślenia.
&
Chciałabym być dobrze zrozumiana. Nie namawiam do tego, by po skończeniu dwudziestu lat stać się dostojną starszą panią.
Chcę jedynie zauważyć, że ubierając się na co dzień klasycznie i elegancko nie musimy czuć się niezręcznie, nie na miejscu, staro, nudno czy dziwnie. Zaryzykuję stwierdzenie, że to właśnie elegancja mogłaby/powinna być punktem wyjściowym dla wyglądu, szczególnie w sferze publicznej.
Tymczasem zauważyłam, że termin klasyczna elegancja kojarzy się mniej więcej z takimi emocjami, jakie wywołują określenia “matrona”, “stara ciotka” lub “niemiecka emerytka”.
I emocje, to w tym przypadku słowo klucz. Zasady eleganckiego wyglądu wiążą się bowiem z przestrzeganiem pewnych konwencji, natomiast konwencja jest przeciwieństwem emocji.
Na marginesie tych rozważań przychodzi mi do głowy, że mężczyźni mają z męską elegancją mniejszy problem.
Panom przestrzeganie konwencji przychodzi łatwiej, ponieważ lubią funkcjonować według określonych, przejrzystych zasad; panie zamiast konwencji wolą indywidualną ekspresję, czyli okazywanie emocji – także za pomocą stroju.
To moim zdaniem uzasadnia istnienie wielu blogów dotyczących męskiej elegancji, a niewielu – dotyczących elegancji damskiej. Z tego też powodu panowie rzadziej niż panie buntują się przeciw dress-code’owi, na przykład w pracy.
Mężczyzna, słysząc, że na stanowisku, na które aplikuje trzeba być ubranym w garnitur pomyśli: OK wchodzę w to zysk przewyższa stratę. Kobieta słysząc, że na stanowisku, na które aplikuje trzeba być ubraną w kostium pomyśli: O matko kostium jak ja będę wyglądać w kostiumie jak matrona poza tym będzie mi niewygodnie tak cały dzień siedzieć w kostiumie a przecież do kostiumu trzeba założyć odpowiednie buty będę miała obolałe stopy i jeszcze na dodatek rajstopy wymyślili mam się tam ugotować i ciekawe jak ja będę wyglądać w kostiumie w drodze do pracy co za nonsens nigdy w życiu.
To oczywiście lekko żartobliwe uogólnienie tendencji, ale po zastanowieniu wydaje mi się ono miarodajne i dobrze oddaje różnicę między wejściem w konwencję a wejściem w emocję…
&
W eleganckim kodzie ubioru mamy do dyspozycji trzy kategorie, można je także nazwać konwencjami: formalną, codzienną i swobodną. Odzwierciedlają one różne potrzeby codzienności. Korzystając z tych konwencji zgodnie z zasadą taktu, inaczej zwaną zasadą stosowności, zawsze staramy się właściwie dobrać ubiór w stosunku do miejsca, czasu i akcji.
Odnosząc się do fragmentu rozmowy, która toczyła się pod poprzednim wpisem warto wspomnieć, że ta zasada przyświeca także strojom służbowym. Wykonując różne zawody, pamiętamy, że zadbany i odpowiedni ubiór przeznaczony dla danej profesji dodaje jej godności i jest czymś w rodzaju symbolu: stewardesa pracuje w kostiumie, pielęgniarka w białym stroju dwuczęściowym, lekarz w kitlu, sędzia w todze, serwisant we flanelowej koszuli oraz w spodniach ogrodniczkach.
[Dlaczego ogrodniczki? Niedawno przyjmowałam w domu serwisanta, który naprawiał mi pralkę. Prace były dość skomplikowane i wymagały od mechanika przyjmowania różnych nietypowych póz, aby dostać się do właściwej części maszyny. Każde przykucnięcie czy nachylenie się sprawiało, że pośladki pana odzianego w zwykłe dżinsy ukazywały się mniej więcej w jednej trzeciej swojej okazałości. Widok był na tyle zabawny, że zwrócił na niego uwagę nawet mój syn.]
&
Choć jestem miłośniczką elegancji, to zgodzę się z tezą, że istnieje pewne niebezpieczeństwo, iż elegancja jeszcze nie do końca oswojona, a potraktowana literalnie, może wizerunkowo nieco przytłaczać. Warto więc zwrócić uwagę na kilka elementów, które mają znaczący wpływ na całość wizerunku:
1.
Ważne, by sylwetka była zadbana. To przede wszystkim figura jest tym, co może nam dodać lub odjąć lat. Nie chodzi tutaj o presję rozmiaru 36, lecz o coś w rodzaju figury “najlepszej, na jaką mnie stać”. Ponadto, warto zwrócić uwagę na lekkość, subtelność gestów i ruchów.
2.
Ważna jest długość i fason spódnicy. Warto przetestować różne fasony i długości; rąbek spódnicy powinien znajdować się w miejscu, w którym łydka najsmuklej się prezentuje, mając na uwadze, że czasem centymetr robi wielką różnicę. Spódnica ołówkowa, czyli lekko zwężana ku dołowi powoduje, że wyglądamy zgrabniej niż w spódnicy prostej, która przy szerokich biodrach sprawia przyciężkie wrażenie. Natomiast przy szczupłych nogach, spódnica przed kolano i płaskie, zgrabne buty dają uroczy efekt młodzieńczości.
3.
Buty to jeden z ważniejszych elementów wizerunkowych, który zdecydowanie może dodać lub ująć lat. Na co dzień nie zakładamy wysokich szpilek, a więc te buty, które wybieramy: na komfortowym, wygodnym obcasie powinny mieć elegancką, wysmuklającą linię. Jako fascynatka butów typu pilgrim pump – czółenek na niskim szerokim obcasie wiem, jak trudno znaleźć buty o dobrej linii. Powiedzmy to sobie otwarcie: wysoki obcas jest w stanie uratować prawie każdy estetyczny gniot, natomiast zaprojektowanie buta płaskiego o wysmuklającej, lekkiej linii to doprawdy obuwniczy majstersztyk.
4.
Naturalnie wyglądająca fryzura to podstawa. Dla długich włosów koński ogon lub luźno upięty kok jest świetnym rozwiązaniem na co dzień i zawsze dodaje młodzieńczości. Wysmukla szyję i sprawia, że cała sylwetka wygląda lekko. Zadbane, gęste puszczone luźno długie włosy też są krokiem w kierunku młodzieńczego wyglądu.
5.
Jeśli nie chodzi nam o to, by wyglądać jak własna prababcia na zdjęciu w roku 1940, lepiej unikać dosłownych stylizacji retro. Elegancja lat minionych ma być tylko inspiracją i nauką, dzięki której zorientujemy się, które elementy stroju można określić jako klasyczne, albo jak i z czym nosić dany element garderoby. Modny szczegół, na przykład okulary słoneczne albo fason torebki sprawią, że pomimo ogólnie zastosowanej klasyki będziemy postrzegane jako idące z duchem czasu.
&
Najważniejsze jest jednak to, aby nie pozwolić, by strój nas zdominował. Jeśli będziemy cały czas myślały tylko o tym, co mamy na sobie, będzie to oznaczało, że jesteśmy przebrane (a nie ubrane). Zauważmy, że dzieje się tak wtedy, kiedy rzadko nosimy dany strój. Rozwiązaniem jest więc noszenie go tak często, jak to możliwe. Dopiero po kilku/kilkunastu razach będziemy mogły określić, jak faktycznie się w nim czujemy.
Stanowcze przekonanie o dokonaniu właściwego wyboru ubrania na daną okazję jest kluczowe. Ciekawe, że to zazwyczaj o sobie myślimy, że popełniamy gafę nadubrania, a nie o innych, że to oni są niedoubrani, na przykład w pracy…
Ponadto pogoda ducha i lekka nutka nonszalancji, czyli dystansu do siebie, zawsze dodaje wiarygodności i przełamuje stereotyp nudnej i poważnej klasyki.
Pozdrawiam ♥
Fotografia tytułowa: apaszka Burberry, żakiet Harris Tweed, buty Christian Louboutin.
...
Prenumerowany blog o elegancji i kulturze życia codziennego
Czy Ty też masz wrażenie, że między ludźmi jest coraz mniej uprzejmości?
Czy Ty też odczuwasz przesyt nadmiarem rzeczy tandetnych?
Czy Ciebie też przytłacza fakt, że to, co jeszcze wczoraj było najbardziej pożądane, dziś jest już niewarte uwagi?
W czasach błyskawicznie zmieniających się trendów i nieustannej pogoni za nowością zaczynamy
coraz bardziej tęsknić za czymś trwałym, rzetelnym i ponadczasowym.
Odbywając nostalgiczną podróż wstecz, do świata, w którym przedmioty przekazywano z pokolenia na pokolenie, a ludzie kłaniali się sobie na ulicy odkrywamy prostą prawdę:
luksus to nie ilość, lecz jakość;
jakość pracy, wolnego czasu, relacji z ludźmi oraz rzeczy, którymi się otaczamy.
Od 6 lat poszukuję, zbieram i systematyzuję wiedzę z zakresu savoir-vivre’u
dotyczącą wszystkiego, co związane z naszą codziennością.
Jeśli Ty też odczuwasz zmęczenie bylejakością i powierzchownością
zajrzyj tu do nas koniecznie!
Na stronie głównej znajdziesz 20 wpisów otwartych, które przeczytasz
bez konieczności prenumerowania dostępu.
A wraz z prenumeratą otrzymasz dostęp do kolejnych 300 tematów dotyczących
eleganckiego wizerunku i kultury osobistej.
&
Zatem już teraz
- 4.60 zł na jeden miesiąc
- 18.60 zł na sześć miesięcy z góry
lub
lub bez zobowiązań
Zapraszam, Hal Kozłowska