W strukturach rynku odzieżowego odzież damska zajmuje około 57%, dla porównania: odzież męska to przedział około 24%, dziecięca około 19%. Zapewne właśnie ta dysproporcja oraz fakt, że moda damska jest manipulowana błyskawicznie zmieniającymi się trendami powoduje, że większość ubrań dla pań nie jest obliczona na to, by przetrwać próbę czasu. Producenci wychodzą z założenia, że decyzjami zakupowymi kobiet kierują krótkotrwałe emocje, a nie długoterminowa strategia.
Ponadto współczesna branża odzieżowa i magazyny mody promują najczęściej styl tzw. mieszany, łamiąc i kontestując zasady klasycznego kodu ubioru. To sprawia, że często gubimy się wśród nadmiaru możliwości. Bywamy zdezorientowane niekonsekwencją stylu, bo np. bluzka o przeznaczeniu biznesowym ma koronkowe wstawki, troczki czy błyszczące guziczki. Kupujemy, ale potem nie wiemy właściwie, jak i gdzie ową rzecz nosić.
Być może większość z nas chciałaby wyglądać po prostu dobrze. Niestety nasze dążenia do osiągnięcia po prostu dobrego wyglądu są niejako torpedowane przez propozycje modowe: modelki, które oglądamy w magazynach poświęconych modzie przedstawiane są zazwyczaj bez odniesienia do kontekstu, niedbale i bardzo, bardzo nonszalancko.
Ideał sięgnął bruku
W dorosłym życiu ideały często sięgają bruku. Trzeba mieć w sobie silne przekonanie oraz samodyscyplinę, żeby dążyć do przyjętego dla siebie klasycznego ideału, pomimo zniechęcających przeszkód, szczególnie w postaci skąpej wiedzy na temat języka ubioru, a także skąpego budżetu: “W sumie to nie wiem, jak mam się ubrać, a nawet gdybym chciała wyglądać po prostu dobrze , to i tak mnie na to nie stać”.
Wielokrotnie już mówiłyśmy tu o tym, że dobry wygląd to nie tylko kwestia (dużych) pieniędzy. Bazą jest raczej wizerunkowa świadomość, która przeradza się w strategię działania.
Potrzeby wyższe
Aby uniknąć kierowania komentarzy na przewidywalne tory („Tak, ale nie wszyscy mogą sobie pozwolić na strategię, bo na przykład bezdomni…”) zróbmy już na wstępie takie założenie, że potrzeby fizjologiczne znajdujące się u podstawy piramidy Maslowa, takie jak jedzenie, woda, tlen, brak napięcia, sen, a także potrzeby bezpieczeństwa, takie jak mieszkanie czy względne bezpieczeństwo ekonomiczne mamy zaspokojone.
Zakładamy więc, że jesteśmy na etapie potrzeb samorealizacji, które wyrażają się w dążeniu człowieka do osiągnięcia optimum swoich możliwości. Są to potrzeby estetyczne, takie jak potrzeba harmonii i doskonałości oraz potrzeby poznawcze, jak potrzeba wiedzy i rozumienia.
[Ciekawym – z perspektywy dzisiejszych czasów – zjawiskiem jest fakt, że na przykład w czasie wojny i okupacji potrzeby fizjologiczne oraz bezpieczeństwa nie dominowały (u niektórych ludzi) nad potrzebami samorealizacji; przykładem mogą być chociażby tajne komplety jako realizowanie potrzeby poznawczej, albo dbanie o wygląd (kobiece fryzury, ubiór) jako realizowanie potrzeby estetycznej].
Ubranie jako niezależny przedmiot
Podążając za myślą socjologa Richarda Sennetta, zawartą w świetnym eseju „Upadek człowieka publicznego”, ubranie (oraz mowa) należą do tzw. znaków, czyli konwencji, którymi posługujemy się w sferze publicznej.
Ubranie, w którym „występujemy” w sferze publicznej (na przykład w pracy) ma być tym, co niejako skrywa naszą prywatność, a nie – ją podkreśla.
Dlatego, przyjmując jako punkt odniesienia sferę publiczną, strój (czy też: wygląd) plasuje się w zupełnie innym obszarze, niż „to, co lubimy robić”. Jeśli na przykład lubimy wspinaczkę skałkową czy hodowanie pszczół, to strój w sferze publicznej ma być od tego niezależny. Przerysowując: nie musimy chodzić wszędzie z liną przytroczoną do pasa, ani w kapeluszu pszczelarskim.
Sennett zauważa: “Wstępną więź społeczną ustanawiano przez formy grzeczności (a ubranie to też forma grzeczności – przyp. Hal) oparte na uznaniu, że ludzie są niewiadomymi“. Niewiadomymi, czyli neutralnymi.
Dlatego, nawet jeśli nie znosimy zajmować się ubraniami, bo zdecydowanie bardziej lubimy czytać albo kaligrafować, to swoją garderobę po prostu trzeba raz na jakiś czas przejrzeć, przemyśleć i usystematyzować.
Piszę „trzeba”, bo zakładam, że jeśli ktoś czyta Sztukę Wyboru, to jest zwolennikiem tezy o ubraniu jako znaku grzeczności, który ma wpływ na relacje społeczne.
3Z: zaplanować – zakupić – zapomnieć
Dobra garderoba (dobra w znaczeniu: odpowiednia do przyjętej strategii) nie jest po to, żeby się nią napawać oraz żeby być z jej powodu podziwianą. Dobra garderoba jest po to, żeby o niej zapomnieć i zająć się ważniejszymi sprawami – wyglądając przy tym stosownie.
Pomijając kwestię składów materiałowych, wykwintnego wykończenia i detali – bo tu czasem występuje rzeczywiście bariera budżetowa, bardzo ważna jest więc ogólna świadomość wizerunkowa.
Tymczasem…
Kiedy poszukiwałam zdjęcia, które mogłoby obrazować dzisiejszy wpis, to wśród ogromnej ilości obejrzanych fotografii znalazłam dziesiątki takich, na których reprezentacyjny pan, starszy lub młodszy, stoi przez lustrem patrząc na siebie z aprobatą: dopina guziki dobrze skrojonej marynarki, zakłada zegarek, sprawdza rąbek mankietu wystającego spod rękawa marynarki. Te dziesiątki zdjęć utrzymane są w doskonale harmonijnej kolorystyce, oddającej przywiązanie do klasycznej elegancji.
Nie znalazłam natomiast żadnego zdjęcia reprezentującego mniej więcej tę samą myśl, na których występowałaby kobieta. Żadnego. Kobiety przedstawiane są przed lustrem zazwyczaj jako niezadowolone, a ich ubrania, jako pstrokate, nic niewarte szmatki porozrzucane wokół.
Można oczywiście zżymać się na ten stereotyp, ale pamiętajmy, że stereotyp to jest obraz funkcjonujący w świadomości społecznej i czy tego chcemy, czy nie, wyrasta na bazie tego, jak funkcjonuje owa rzeczywistość.
Stereotyp jest więc taki, że garderobą kobiet rządzą emocje, a garderobą mężczyzn rządzi strategia.
Potwierdzają to obserwacje witryn oraz wnętrza sklepów w galeriach handlowych. Te męskie są stylizowane na koneserskie, klasycznie harmonijne; damskie zaś są nijakie, a często – pstrokate.
Obojętność wizerunkowa
Nawiązując do poprzedniego wpisu o nauczycielkach, ale nie tylko, bo też przyglądając się przedstawicielkom wielu innych zawodów, chociażby urzędniczkom administracyjnym, to co można nawet bez większej wnikliwości zaobserwować, to jest swego rodzaju obojętność na wizerunek i brak strategii odnośnie do swojej roli w sferze publicznej.
Dojrzałość mentalna, czyli czas na strategię
Strategia to jest przemyślany plan działania w jakiejś dziedzinie. Opiera się na przygotowaniu i konsekwentnym prowadzeniu poszczególnych etapów w newralgicznym obszarze.
Odnosząc tę definicję do dziedziny garderoby, przyjmijmy, że strategiczne myślenie o wizerunku warto zacząć mniej więcej od momentu, kiedy kończymy edukację na średnim poziomie.
Czas poprzedzający maturę, jest to czas eksperymentów i rozpoznawania swoich potrzeb oraz potencjałów. Po tym okresie burza hormonalna jest zazwyczaj za nami, a człowiek jest już w pewnej części uformowany, ustabilizowany.
Posag jako element strategii
Czasem bywa tak, jak w domu moich przyjaciół, którzy mimo deficytów budżetowych założyli swojej dorastającej córce (nieformalny) fundusz reprezentacyjny.
Po prostu otwarli dla niej osobne konto, na które regularnie przez kilka lat przekazywali niewielkie kwoty. Kiedy córka kończyła studia i zaczęła planować swoją przyszłość zawodową dowiedziała się, że ma do dyspozycji kilka tysięcy złotych, które w całości ma wydać na ubrania i dodatki adekwatne do swoich planów i aspiracji zawodowych. A aspiracje miała wysokie, bo zamierzała pokonywać kolejne etapy prowadzące do tego, by zostać tłumaczem przysięgłym, czyli wykonywać zawód zaufania publicznego.
Ci mądrzy ludzie uznali, że skoro córka jest wykształcona, kulturalna i rezolutna, to stosowny wygląd jest jej tym bardziej potrzebny, jako kolejny etap w strategii dojścia do wymarzonego celu. Dali jej więc odpowiedni posag.
Fundusz reprezentacyjny
Fundusze są to pieniądze zgromadzone na określony cel, których nie można wykorzystać na nic innego.
Reprezentacyjność zaś oznacza, że ktoś wiarygodnie się prezentuje i że w związku z tym można powierzyć mu funkcję godnego reprezentowania czegoś: profesji, branży, a nawet idei.
Co należy do strefy reprezentacji?
Otóż wszystko to, co wykorzystujemy dla podniesienia swojej renomy, a co ma służyć dobremu odbiorowi tak nas samych, jak i tego, co reprezentujemy. Ubranie zdecydowanie należy do strefy reprezentacji.
Nie szata zdobi człowieka?
Można oczywiście zauważyć, że poważania i szacunku nie zdobywa się wyglądem, tylko przymiotami wewnętrznymi.
To szlachetne założenie i zasadniczo prawdziwe, a jednocześnie – nasze przymioty wewnętrzne coś musi re-prezentować, bo inaczej nikt się o nich nie dowie.
Na zimno, czyli strategicznie
Czy nie jest tak, że często czujemy, że zasługujemy na szacunek i poważanie, a jednak go nie otrzymujemy? To wpędza nas we frustrację. Odczuwamy przykre emocjonalne napięcie, wywołane niemożnością zaspokojenia owej potrzeby. Chcemy, by liczono się z naszym zdaniem, by doceniano naszą pracę, bo przecież wiemy, że na to wszystko zasługujemy.
Byłoby świetnie, gdyby ludzie doceniali nas tylko dlatego, że jesteśmy. Realia w sferze publicznej są jednak takie, że nikt nie będzie z własnej inicjatywy wnikliwie poszukiwał naszych przymiotów wewnętrznych. Po prostu każdy jest zajęty sobą i swoimi dążeniami.
To my same musimy zadbać o to, by stać się widocznymi i aby otoczenie odbierało nas w sposób zgodny z naszymi aspiracjami.
Dlatego emocje odłóżmy na bok, zdystansujmy się od nich i spróbujmy racjonalnie popracować nad kwestią wizerunku. Na zimno, czyli strategicznie.
Jeśli nie mamy tego szczęścia i nikt nie założy dla nas funduszu reprezentacyjnego, załóżmy go same dla siebie. Im wcześniej, tym lepiej.
Pozdrawiam ♥
Photo by Annie Spratt on Unsplash
W komentowaniu obowiązują dobre maniery.
Ozncza to, że rozmawiamy o wszystkim,
a nawet prowadzimy spory, lecz zawsze
z poszanowaniem zasad kulturalnej komunikacji.
W komentarzach nie umieszczamy linków.