Na wstępie wyjaśnię, że zarówno określenia towarzyskość, jak i określenia intymność, będę we wpisie używać w znaczeniu cechy charakterystycznej dla stylu bycia i stylu życia, a nie jako cechy osobowościowej.
Zapomnijmy na chwilę o psychologicznym aspekcie tych określeń, ponieważ nie będzie tutaj chodziło o to, czy ktoś jest – uogólniając – ekstrawertykiem czy introwertykiem.
Zakładam, że potocznie ekstrawertyka będziemy zapewne utożsamiać z towarzyskością, a introwertyka z intymnością.
Na marginesie, warto zauważyć, że wielu z nas, o ile nie większość, oscyluje w spectrum od intro do ekstrawertyzmu, a to, czy jesteśmy akurat nastawieni bardziej intro-, czy bardziej ekstrawertycznie, zależy od wielu czynników współistniejących, jak chociażby od tego, co się wydarzyło w naszym otoczeniu, czy ktoś podciął nam skrzydła, czy raczej nam ich dodał, a nawet od tak przyziemnego czynnika, jak warunki atmosferyczne i dyspozycja dnia.
Będziemy tu więc mówić głównie o towarzyskości jako o umiejętności nawiązywania i podtrzymywania relacji z ludźmi przy pomocy konkretnych form i konwencji.
Zasadniczo towarzyskość umiejscawiamy w sferze publicznej.
Intymność natomiast będzie tu oznaczała coś w rodzaju poufności, rezygnację z formy, z konwencjonalnych zwrotów i gestów, na rzecz bezpośredniego wyrażania swoich uczuć bez ubierania ich w garnitur konwencji.
W sposób intymny zachowujemy się zazwyczaj w sferze prywatnej: w domu, wśród bliskich.
Consuetudo altera natura est – przyzwyczajenie jest drugą naturą
Jeśli chcemy, by życie upływało nam w stylu savoir-vivre, to do towarzyskości warto się przyzwyczajać, czyli po prostu się jej uczyć.
Jest to o tyle ważne, że towarzyskość jest w savoir-vivre atrybutem, czyli podstawową cechą, bez której byłby on… nie do pomyślenia.
Towarzyskość dyskretna
Mówiąc towarzyskość wcale nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie brylowania w towarzystwie, bycia przysłowiową duszą towarzystwa czy też najbardziej pożądaną osobą w towarzystwie ze względu na cięty dowcip. Takie postawienie sprawy mogłoby wielu adeptów s-v przerażać i zniechęcać.
Towarzyskość miewa też dużo bardziej dyskretne oblicze, nienachlane i spokojne.
Można chyba towarzyskość określić po prostu jako otwartość bez przekraczania granicy intymności.
Obycie, czyli umiejętność zachowania się w nowej sytuacji
Miarą savoir-vivre’owego obycia, stricte związanego z towarzyskością, jest to, czy potrafimy porozmawiać z obcym człowiekiem na neutralne, uniwersalne tematy, a na dodatek w taki sposób, by rozmowa była nie tyle zdawkowa, ile w jakiś sposób angażująca, zajmująca.
Można powiedzieć o kimś, że jest towarzysko obyty, jeśli potrafi wejść w zupełnie nową sytuację, w nową grupę, w nowe towarzystwo, wyczuć obowiązujące tam konwencje i zachowując własną indywidualność dostosować się do nich, a jednocześnie – to ważne – nie pozostawać jedynie biernym obserwatorem, tylko starać się wejść w interakcje z innymi.
Towarzyskość na pewno wymaga wykorzystania „narzędzi” takich jak:
- lekkość,
- otwartość,
- dystans,
- swoboda,
- humor.
Można chyba powiedzieć, że człowiek, który miałby posłużyć za savoir-vivre’owy wzorzec towarzyskości ma w swoim stylu bycia sprezzaturę (polecam wpis: „Sprezzatura, czyli kiedy technika staje się sztuką”).
Ktoś taki używa konwencji z idealnie wyważoną szczyptą nonszalancji, lekkości.
Jeszcze raz o konwencjach
Przypomnijmy sobie, co Richard Sennett, profesor socjologii w London School of Economics i New York University, autor m.in. rewelacyjnego „Upadku człowieka publicznego”, mówi o konwencjach:
- Konwencje sugerują w sposób ogólny, jak zachować się w typowych sytuacjach.
- Konwencja to wzorce społecznych interakcji.
- Konwencje, są to reguły zachowania się zdystansowanego wobec potrzeb własnego JA.
Innymi słowy: jeśli siedząc przy stole na przyjęciu poczujemy nagle potrzebę podłubania sobie w zębach, to nie robimy tego spontanicznie tu i teraz; dystansujemy się wobec potrzeby własnego JA, które podpowiada: „Natychmiast wsadź palec do ust i wyjmij spomiędzy zębów to coś”.
Zgodnie z konwencją odchodzimy w tym celu w ustronne miejsce.
Wyczucie konwencji
Wyrobiony „na klasyce” smak/gust zazwyczaj idzie w parze z wyczuciem konwencji. Dlaczego? Bo sztuka klasyczna opiera się na znajomości reguł estetycznych: proporcji, perspektywy, ciężarów gatunkowych.
Jeśli dodamy do tego nawet tylko szczyptę inteligencji emocjonalnej to z łatwością zastosujemy tę metaforę w relacjach międzyludzkich.
W interakcjach pomiędzy ludźmi, tak samo jak w sztuce hellenistycznej czy w malarstwie klasycznym, ważne jest:
- zachowanie proporcji (np. wiemy, kiedy należy przestać rozmawiać, albo śmiać się);
- przyjęcie konkretnej perspektywy (spoglądamy na daną sprawę z czyjegoś punktu widzenia);
- zastosowanie właściwego ciężaru gatunkowego (np. wiemy, kiedy zwrócić się do kogoś per „pan/pani”, a kiedy po imieniu).
Innych środków wyrazu, począwszy od stroju, poprzez używane słowa, a na ogólnym zachowaniu skończywszy, użyjemy na przyjęciu zorganizowanym po pogrzebie, a innych na przyjęciu z okazji jubileuszu, choć jedno i drugie to (prawdopodobnie) przyjęcie zasiadane.
Towarzyskość jako dekorum
Nawet w bliskie, intymne relacje warto świadomie wprowadzać elementy towarzyskości jako dekorum.
Przykładem może być chociażby rytuał picia herbaty/kawy z partnerem/partnerką o określonej porze, w określonym miejscu oraz towarzysząca temu ogólna rozmowa „o świecie”.
W książce, którą teraz czytam, a jest to „Pamiętnik statecznej panienki” Simone de Beauvoir, znalazłam ciekawy fragment, który dobrze oddaje istotę towarzyskości.
Simona pisze o relacji towarzyskiej, jaką nawiązała z koleżanką ze szkoły, Zazą:
„Chroniłyśmy się w gabinecie pana Mabille i z dala od wrzawy rozmawiałyśmy. Była to nowa przyjemność. Rodzice mówili do mnie, a ja mówiłam do nich, ale nie rozmawialiśmy razem; między siostrą i mną nie było odległości niezbędnej do wymiany (wytłuszczenie – Hal). Z Zazą prowadziłam prawdziwe rozmowy, jak wieczorami ojciec z mamą. Rozmawiałyśmy o lekcjach, o przeczytanych książkach, o koleżankach, o nauczycielkach, o wszystkim, cośmy o świecie wiedziały: nigdy o nas samych. Nasze rozmowy nigdy nie przechodziły w zwierzenia. Nie pozwalałyśmy sobie na żadną poufałość. Mówiłyśmy sobie ceremonialnie vous, a całowałyśmy się tylko w listach.”
Towarzyskość, pomimo, że przeciwstawiamy ją tutaj intymności, nie musi wcale (a nawet nie powinna) być zdawkowa, czyli oszczędna w gestach i słowach, chłodna, wynikająca z konieczności czy na siłę; to nie ma być coś sztucznego.
Przeciwnie wzorcowa towarzyskość (spotkania, dyskusje, rozmowy) także zawiera:
- ciepło,
- zaangażowanie,
- serdeczność,
- życzliwość,
- zainteresowanie,
- prawdziwość.
To, czego w towarzyskości unikamy:
- omawianie głębokich przeżyć,
- zwierzenia,
- poufność,
- tajemnice,
- odniesienia osobiste (w nadmiarze).
W towarzyskości istotne jest, aby jako konwencję przyjąć ogólnikowość stylu.
Richard Sennett w „Upadku człowieka publicznego” pisze o szablonowych formułach, których akceptowalność zależy od ich ogólnikowości i kwiecistości jako figur retorycznych. Fakt, że mogą się odnosić do dowolnej osoby nie pomniejsza ich grzeczności.
Zobaczmy jak w dwóch poniższych przykładach wybrzmiewa różnica pomiędzy towarzyskością, a intymnością.
1.
-Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję, bardzo mi miło!
2.
-Pięknie wyglądasz.
-Przecież wszystkim to mówisz…
&
Na zakończenie rozważań o towarzyskości warto wspomnieć o tym, że zazwyczaj liczba nawiązanych stosunków towarzyskich jest odzwierciedleniem potencjału człowieka w tej dziedzinie, jak i jego możliwości ekonomicznych w zakresie ich utrzymywania.
Tę kwestię rozwinę już jednak w którymś z następnych wpisów.
Pozdrawiam ♥
Fot. Kadr z filmu “Wojna domowa”, ang. Easy Virtue – brytyjski film z 2008 roku w reżyserii Stephana Elliotta. Warto obejrzeć z uwagi na aparycję i stroje Jessicy Biel jako Larity Huntington.
W komentowaniu obowiązują dobre maniery.
Ozncza to, że rozmawiamy o wszystkim,
a nawet prowadzimy spory, lecz zawsze
z poszanowaniem zasad kulturalnej komunikacji.
W komentarzach nie umieszczamy linków.