lub Zarejestruj się aby założyć posty i tematy.

Praca wśród osób niekulturalnych / plotkarzy.

Drogie Czytelniczki, Czytelnicy

Jak radzić sobie w pracy, w której otoczenie bywa pozbawione taktu i kultury? Pracuję wśród ludzi formalnie wykształconych, znających języki, jednak duża część z nich to osoby wybitnie niekulturalne. Normą jest publiczne plotkowanie czy dosłownie publiczny hejt, zawstydzanie ze względu na wygląd, skupianie uwagi na czyimś nieudanym zdjęciu, po prostu chamstwo i brak ogłady.  Normą jest też dzielenie się życiem prywatnym i presja na to, by każdy bez wyjątku również opowiadał o swoim życiu miłosnym, swoich kredytach, swoim zdrowiu. Jak się zachowywać, jak sobie z tym radzić? Czy naprawdę pozostaje tylko milczenie i skupienie na swoich obowiązkach? Osoby te mają przewagę liczebną i nie robią sobie nic z kulturalnej prośby, by trochę przystopować.

Wyobrażam sobie, jak nieprzyjemna może być praca z ludźmi tak obcymi mentalnie 🙂 Ja bym chyba podeszła do tego tak, jakby koledzy rozmawiali na tematy, które mnie po prostu nie interesują, czyli nie podejmowałabym tych wątków, zbywałabym (najlepiej półżartem) zbyt osobiste pytania, itd. Z drugiej strony, żeby nie skończyć jako zupełny odludek, spróbowałabym robić dwie rzeczy: zagajać bardziej neutralne i ogólne tematy oraz rozejrzeć się po biurze za kimś, kto byłby skłonny dostroić się do takiego tonu rozmowy. Nie można wykluczyć, że znajdą się tacy, którzy poziomem równają w dół, ale dadzą się wyciągnąć przy odrobinie dobrego przykładu. Dobrze mieć ze 2-3 współpracowników, do których można otworzyć usta.

W dłuższej, kilkuletniej perspektywie, szukałabym chyba jednak lepszego środowiska pracy. Zwłaszcza jeśli różnice mentalne utrudniają współpracę - słyszałam o historiach, w których pracownik odstający usposobieniem od zespołu był gnębiony niczym nieśmiały nastolatek w rejonowym gimnazjum. Znajoma podsumowała to (być może cytując): ludzi zatrudnia się ze względu na ich kompetencje, a zwalnia z powodu tzw. niedopasowania do zespołu.

Bloodorange and agnieszkatomaszewska@rocketmail.com have reacted to this post.
Bloodorangeagnieszkatomaszewska@rocketmail.com

Dobrze znam problem przedstawiony przez Malenę. Przez lata obserwacji i podejmowanych różnorodnych prób, mam następujące przemyślenia: widzę dużą trudność wśród moich współpracowników w prowadzeniu tzw. rozmów niezobowiązujących. Mimo, że mieszkam w dużym mieście i pracuję z osobami, które uzyskały wyższe wykształcenie, brak im wiedzy z aktualnego repertuaru teatralnego i kinowego, nie chodzą na wystawy, nie  interesują się czymkolwiek (z dużym smutkiem to piszę). Pojedyncze osoby czytają literaturę, wyjątkiem jest literatura fachowa. Głównym tematem rozmów są albo emocje i przeżycia osoby, która zabiera głos, albo  emocje i zachowania i/lub wygląd innych osób. Jak sobie radzę? W większość sytuacji rezygnuje z kontaktu z kilkuosobowymi grupami i preferuje kontakt indywidualny. Zauważyłam, że wtedy łatwiej mi prowadzić rozmowę w kierunku, który mnie satysfakcjonuje albo skupiam się na wsparciu emocjonalnym osoby, z którą rozmawiam. Mam przynajmniej wrażenie, że po takiej rozmowie komuś jest lżej. Zdarza mi się również, przy okazji spotkań większej ilości osób, zagajać rozmowy na tematy niezobowiązujące, zwłaszcza wtedy, gdy osoba siedząca obok, taki temat akceptuje. To wtedy małymi kroczkami, temat się upublicznia. Albo  milczę.

Nicola J. and agnieszkatomaszewska@rocketmail.com have reacted to this post.
Nicola J.agnieszkatomaszewska@rocketmail.com

To jest pytanie bardzo w temacie ostatnich wpisów na blogu na temat mieszania sfery prywatnej i publicznej. Niestety będąc samemu można boleśnie odczuć presję otoczenia, by zachowywać się tak jak grup. Jest mitem to, że współcześnie nie ma już czegoś takiego jak opinia publiczna, społęczne naciski czy normy społeczne. One są, ale mają bardziej subtelną formę i dotyczą czego innego. I podobnie, jak to bywało kiedyś - kto się nie dostosowuje może być przynajmniej uznany za "dziwnego" czy "nietowarzyskiego" a nawet takie, co "zadziera nosa". Przykre to. Ja niestety nigdy nie funkcjonowałam dobrze na dłuższą metę w dużych grupach, ale też ostatecznie pracuję sama we własnej firmie.

Przykro mi, że masz taką atmosferę w pracy. Ja bym postulowała, byś nie tyle unikała kontaktu, co prowadziłą niezobowiązujące rozmowy, na pytania osobiste odpowiadała raczej ogoólnie i nawet gdy przyjdzie Ci słuchać protek o innych, nie wchodziła w próżne komentarze. Niestety brak mi doświadczenia biurowego, by ręczyć za te praktyki.

Makosza and agnieszkatomaszewska@rocketmail.com have reacted to this post.
Makoszaagnieszkatomaszewska@rocketmail.com

Nie wiem, czy zdecydowałabym się taką pracę, ale wiadomo jak dzisiaj jest... Zawsze są się znajdą różne osoby. Ja akurat nie narzekam na swoją pracę, a teraz nawet myślę nad dodatkowym zarobkiem, tutaj https://konsultantki-avon.pl/zarobki-w-avon-polska/  . Myślę, że ta praca też jest fajna.

Co poradzić, chamstwo jest wszędzie.

Niestety  ludzie  są  różni  i nie  ma na to  rady...  Może   warto   pomyśleć  zatem  o zmianie?   W  sumie jakby co tutaj  https://funkymedia.pl/biznes/jak-zalozyc-firme-w-internecie-pomysl-na-biznes-online-w-2023-roku   możecie poczytać sobie  ciekawy  artykuł odnośnie   budowy własnej firmy  w sieci. Może  to  was  zainteresuje...