“Blask słońca, które rano przesłaniała wisząca nad Krakowem mgła, rozświetlał jadalnię. (…) Trudno jednak było wyzbyć się wrażenia, że jest to niewielka wyspa komfortu i bezpieczeństwa na dzikich obszarach pełnych nieokrzesanych wieśniaków, żyjących jak zwierzęta w błocie, ubóstwie i chorobach. Pomyślałam: Tylko wtedy wyjdę za Jana, jeśli przyrzeknie, że zostanie Amerykaninem”.
Dziś chcę polecić Waszej uwadze książkę Dorothy Adams „Amerykańska Polka. Z miłości do mężczyzny i jego kraju”. Wspomnienia Dorothy zostały opublikowane w Ameryce w roku 1944. W Polsce po raz pierwszy książka ukazuje się w roku 2021.
Być może osoby, które czytają Sztukę Wyboru od dłuższego czasu pamiętają lekturę “Amerykańska księżna. Z Nowego Jorku do Siedlisk” Virgilii Sapiehy, o której pisałam TUTAJ.
Obydwie książki wydane są nakładem Ośrodka Karta w serii Świadectwa. Polska. XX wiek. Obydwie książki stanowią też barwny materiał poznawczy, jeśli chodzi o obyczajowość i kulturę życia codziennego międzywojennej Polski.
Czytane jedna po drugiej mogą być świetnym narzędziem do przyjrzenia się różnicom w mentalności pomiędzy ziemiaństwem z prowincji (dwór Sapiehów w Siedliskach obok Rawy Ruskiej) a wielkomiejską inteligencją (Kraków, środowisko uniwersyteckie, rodzina Kostaneckich).
Analiza porównawcza
Bodziec do porównywania stanowi niewątpliwie fakt, że losy obydwu pań są do siebie, do pewnego momentu, bardzo podobne.
Różnica jest taka, że Virgilia, choć przyzwyczaiła się do życia w Polsce, stale miała kłopoty z asymilacją, natomiast Dorothy – po bliższym poznaniu – po prostu Polskę pokochała.
Niewątpliwie obydwie autorki różnią się osobowością, więc także na pewno zdolnościami przystosowawczymi.
Nie trzeba jednak bardzo głębokiej analizy aby dostrzec, jak wielki wpływ na różną ocenę rzeczywistości miała skrajnie różna mentalność rodzin, do których weszły: sposób, w jaki zostały do niej przyjęte, styl komunikacji, a także zakres swobody, z jaką mogły funkcjonować w nowych środowiskach.
Obydwie autorki były na początku sceptycznie nastawione (to eufemizm) i, co tu dużo mówić, przestraszone osobliwymi warunkami, w których przyjdzie im żyć.
Startują mniej więcej z tej samej pozycji: to cudzoziemki z rodzin inteligenckich, z tradycjami, są obyte w świecie i postępowe. Zakochują się w mężczyznach z najbardziej znaczących i wpływowych polskich rodzin. Zamieszkują w Polsce.
Kierunki ich uczuć w stosunku do polskiej mentalności i kultury rozjeżdżają się jednak za sprawą stylu bycia rodzin, do których weszły.
Dorothy, która wychodzi za Jana Kostaneckiego, zostaje przyjęta przez rodziców męża w sposób niebywale ciepły, otwarty i swobodny.
Dorothy Adams. Z miłości do mężczyzny i jego kraju
We wspomnieniach Dorothy Adams, pośród wielu arcyciekawych wątków obyczajowych pokazujących tło społeczne, szczególnie zainteresowały mnie dwa motywy przewijające się epizodycznie oraz jeden będący niejako bazą tej opowieści.
Dwa wątki epizodyczne, lecz bardzo ciekawe obyczajowo, to stosunek do zwierząt domowych oraz kwestia pracy służby.
Zwierzęta
Zarówno starsi państwo Kostaneccy (rodzice Jana), jak i Dorothy i Jan mieli domowe zwierzęta, psy i koty, pomimo tego, że mieszkali w mieście (starsi w Krakowie, młodzi w Warszawie). Jak wynika z kontekstu, zwierzęta są w domu hołubione, na wiele się im pozwala, są kochane, traktowane jak członkowie rodziny i towarzyszą ludziom w podróżach.
“-Rozumie pani po polsku?– spytał oficer uprzejmie. – Gdzie są dokumenty psa?
Wydobyłam psi paszport, ze wszystkimi wizami i odnotowanymi wyjazdami, jego bilet i świadectwo zdrowia.
–Sporo się psina napodróżowała– powiedział celnik salutując, po czym zamknął drzwi naszego przedziału.”
Służba
Ciekawym wątkiem jest wątek ubezpieczeń społecznych, opieki medycznej dostępnej nawet dla najbiedniejszych oraz kwestie umów o pracę.
„Wszyscy (służący – przyp. Hal) mieli ubezpieczenie zdrowotne, zapewnioną emeryturę i zasiłek dla bezrobotnych, co kosztowało mnie na każdą osobę ze służby 6 albo 7 dolarów, w zależności od ich pensji. Uchylanie się od opłat ubezpieczeniowych ścigano sądownie.”
Nowa rodzina
Natomiast wątek, który wydaje mi się fundamentalny w historii Dorothy Adams to jest wątek funkcjonowania w nowej rodzinie, wątek dobrych relacji i całkowitej akceptacji, które jako synowa otrzymała pomimo różnicy narodowościowej, wyznaniowej, mentalnej.
Dorothy wspomina, jak – w nietypowy sposób – rodzice Jana dowiedzieli się, że zostanie ich synową.
Zjawiła się w ich domu w Krakowie z listem polecającym od Jana. Młody Kostanecki przedstawia ją jako swoją serdeczną znajomą, która w Krakowie ma zbierać materiały do pracy badawczej na temat kwestii podziału Górnego Śląska po I Wojnie Światowej.
Jan musiał pozostać w tym czasie Londynie, ale prosił rodziców by otoczyli przyjaciółkę opieką i by przedstawili ją ludziom, którzy mogliby wypowiedzieć się w badanej przez nią kwestii.
Poza konwenansem
Dorothy rezydowała więc w domu państwa Kostaneckich, oprowadzana przez ich znajomych po mieście, uczestnicząca w przyjęciach oraz prowadząca rozmowy dotyczące swojej pracy.
Kiedy nieobecność Jana przedłużała się, młodzi postanowili, że Dorothy sama przekaże przyszłym teściom wiadomość o tym, że są parą oraz, że zamierzają się pobrać. Jan oczywiście, jako wytrawny dyplomata, wsparł ją w tym niezwykłym momencie stosowną korespondencją.
I tu zaskakuje otwartość, z jaką starsi państwo przyjęli wiadomość. Zaskakuje, bo przecież w tym środowisku już sam fakt, że stało się to poza konwenansem mógł wywołać dezaprobatę. Tymczasem:
„W chwili, kiedy odgadła, dlaczego tu jestem, przyjęła mnie jak własne dziecko.
–Zawsze pragnęłam mieć córkę. Teraz mam ciebie.
–Jan dał mi list, na wypadek, gdybyście się nie domyślili. Chce go pani teraz przeczytać?
Wyszłyśmy do holu, gdzie wciąż stał profesor. Madame Kostanecka powiedziała
–Elle sera nôtre fille. (Będzie naszą córką)
–To prawda? – spytał i ująwszy moją głowę w dłonie, ucałował mnie w czoło.”
“Jego skromne obejście świadczyło o wielkiej dystynkcji”
O tym, z jakiego pokroju ludźmi mamy tu do czynienia może świadczyć kolejny fragment.
Rzecz dzieje się chwilę po tym, kiedy państwo Kostaneccy dowiadują się o zamiarach młodych. Postanawiają niezwłocznie udać się razem z Dorothy do Londynu, do Jana.
Przy okazji polecam zwrócić uwagę na ważną savoir-vivre’ową cechę, którą uosabia profesor Kostanecki: skromność, rozumiana jako dyskrecja, nieobnoszenie się, na przykład ze swoimi zasługami.
“Otworzyły się drzwi i wszedł profesor z bukietem czerwonych róż.
– Zadepeszowaliśmy do Jana – powiedział. – Bardzo się cieszymy. Matka pojedzie z tobą do Londynu, gdy tylko będziesz gotowa do podróży, a ja dołączę do was najprędzej, jak będę mógł. I tak w kwietniu muszę być w Londynie.
Nie dodał, że miał otrzymać z rąk króla Jerzego wysokie odznaczenie, nie tylko za sprawowanie funkcji wiceprezydenta Krakowa w latach wojny (…), lecz także za swoje cieszące się międzynarodowym uznaniem prace na temat wyrostka robaczkowego, za bycie dziekanem Wydziału Lekarskiego i wieloletnim rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz udział w tworzeniu Polskiej Akademii Umiejętności.
Oto, co powiedział:
– Wszystkie spotkania zostały odwołane. Służących powiadomiono, że nie przyjmujemy żadnych gości. Plany na przyszłość są zbyt naglące. Nie ma czasu na jałowe wizyty.”
Madame
Niezwykła jest madame Kostanecka (przy okazji warto wspomnieć, że w książce potwierdza się fakt, że językiem obiegowym ówczesnych elit był język francuski).
Janina Kostanecka to postać, na którą warto zwrócić szczególną uwagę, nawet – powiedziałabym – jako na swego rodzaju wzór osobowy:
- jest wrażliwa społecznie, oddana szlachetnemu, ponadjednostkowemu celowi;
- a jednocześnie ma swoje indywidualne zainteresowania i pasje;
- jest stanowcza w realizowaniu swoich zamierzeń;
- a jednocześnie nie narzuca swoich wyborów innym.
W roku 1933 została odznaczona orderem Pro Ecclesia et Pontifice za akcję charytatywną w Krakowie.
Dorothy tak o niej pisze:
“Na zmęczonej twarzy Mamulki pojawił się smutny wyraz osamotnienia. Nikt z krewnych nigdy nie wychwalał jej pracy. Tatuś zawsze narzekał, iż odwraca to jej uwagę od rodziny, a obaj synowie obwiniali ją o nadmierne zaabsorbowanie. Wszyscy trzej prosili, aby kupowała stroje, których sama tak naprawdę nie potrzebowała, i samochód, którego stanowczo nie chciała mieć. Na auto – mówiła – trzeba by wydać trzy tysiące dolarów. Jeżdżenie nim i opłacanie szofera kosztowałoby mnie kolejny tysiąc rocznie. Za cztery tysiące dolarów możemy zaoferować czterdziestu tysiącom ludzi posiłki po dziesięć centów na głowę. Gdy o tym pomyślę, nigdy, przenigdy nie byłabym zdolna jeździć po mieście samochodem. Jeśli poczuję się zmęczona, biorę dorożkę – kosztuje mnie dwadzieścia centów. Tramwaj zatrzymuje się tuż pod drzwiami mojego biura. Proszę, nie poruszajcie po raz kolejny tego tematu.
Prosiła tak żarliwie, że wszyscy czuliśmy się zawstydzeni.
– A zatem nie sądzę, że my z Janem powinniśmy nabyć auto – oznajmiłam.
–To co innego. Jesteście młodzi. Dla was samochód jest środkiem transportu. (…) Wasz czas nadejdzie. Na razie czerpcie razem tyle radości, ile możecie. Nie rozmawiajmy o tym więcej.“
(…)
“Każdego lata Mamulka i Tatuś podróżowali do Francji, gdzie zwiedzali romańskie kościoły, które Mamulka pieczołowicie fotografowała. Za młodu była całkiem niezłą fotografką, sama wywoływała i powiększała swoje zdjęcia. Czasami używała aparatu dwuobiektywowego z kliszami pozwalającymi na robienie trójwymiarowych fotografii, miała sporą kolekcję aparatów, a także wspaniały zbiór zdjęć kościołów i ich zdobień.”
(…)
“Zatelefonowałam do Krakowa. Odpowiedź teściowej, podobnie jak w przypadku wszelkich innych pytań, które zadawaliśmy, brzmiała:
–Sami musicie podjąć decyzję. Nie mam prawa tego rozstrzygać. Jeśli odpowiada wam ta ziemia, kupcie ją, a my pomożemy wam na tyle, na ile zdołamy.“
Pozdrawiam ♥
Wszystkie cytaty pochodzą z prezentowanej książki.
W komentowaniu obowiązują dobre maniery.
Ozncza to, że rozmawiamy o wszystkim,
a nawet prowadzimy spory, lecz zawsze
z poszanowaniem zasad kulturalnej komunikacji.
W komentarzach nie umieszczamy linków.