Elegancka, klasyczna garderoba w gruncie rzeczy nie jest wcale tak skomplikowana, jak mogłoby się w pierwszej chwili wydawać. Składają się na nią głownie ubrania podstawowe, takie jak marynarka, spódnica, spodnie, bluzka, sukienka. W zależności od kategorii: formalnej, codziennej lub swobodnej ubrania te uszyte będą z różnych tkanin (od sztywnych do miękkich, od gładkich po wzorzyste) oraz charakteryzować się będą odmiennymi fasonami.
Jedna z Czytelniczek napisała kiedyś w komentarzu: „Nie jest sztuką chamsko potraktować chamską osobę, tak jak nie jest żadnym wyczynem uprzejmie potraktować osobę uprzejmą. Ale nie odpowiedzieć chamstwem na chamstwo? To dopiero sztuka (…)”. Owszem, to jest sztuka i tak jak w każdej sztuce chodzi tu o wyrobienie pewnych trwałych dyspozycji (łac. habitus), które stają się jak gdyby drugą naturą. Aby dyspozycje mogły się umocnić, ważne są ćwiczenia i systematyczność, a także wytrwałość, ponieważ habitus narasta powoli.
Współczesne kobiety nie przepadają za pojęciem klasyczna elegancja. W potocznym przekonaniu taki styl, mówiąc dosadnie, postarza. Czy to przekonanie jest słuszne? Zależy jak do tego podejść. Na pewno kobieta ubrana w marynarkę, pantofle, apaszkę, trzymająca torebkę w dłoni wygląda poważniej niż ta, która ma na sobie dżinsy, t-shirt, sneakersy i torbę listonoszkę przerzuconą przez ramię.
Dziś po raz kolejny zastanawiam się nad tym, czy mając do dyspozycji naprawdę wiele różnorakich współczesnych udogodnień, które pomagają nam w codziennym życiu, nie popadamy w uzależnienie od wygody. Być może właśnie to sprawia, że każdą nieco bardziej ścisłą formę: ubrania czy zachowania, traktujemy jako dotkliwy dyskomfort.
Wychowanie nigdy nie było takie trudne jak dziś, bo skala łatwych rozwiązań, które są dla dzieci i młodych ludzi dostępne już nawet nie na wyciągnięcie ręki, a tylko na dotknięcie palcem, może być dla nich… demoralizująca.
Zazwyczaj rutyna kojarzy nam się z bezmyślnym kieratem. W niniejszym wpisie spojrzymy jednak na to zjawisko z nieco innej perspektywy. Dobra strona rutyny pomaga nam zrobić to, co ma być zrobione bez oglądania się na innych oraz bez odkładania rzeczy na później, czyli na bliżej nieokreśloną przyszłość. Wiedzą o tym wszyscy, którzy w sposób dobrze zorganizowany prowadzą swoje domostwa. Każdy dom potrzebuje rutyny. Rutyna pomaga nam uczynić życie względnie przewidywalnym.
Pewna młoda kobieta, nazwijmy ją Anna, opowiedziała mi kiedyś o swoich rozterkach dotyczących błędów jakie popełniła, kiedy pracowała w dużej, znanej firmie. Nie pracuje tam już kilka lat, jednak dopiero z perspektywy czasu oraz pod wpływem naszych rozmów o wizerunku potrafi dostrzec to, że nie do końca wykorzystała swój potencjał i swój czas w firmie. Chodzi o tak – wydawałoby się – przyziemny temat jak wygląd. Anna pracowała w jednym z terenowych biur firmy. Powiedzmy, że na prowincji, ale nie głębokiej. Nie miała bezpośredniego kontaktu z klientami, pracowała w dziale wsparcia sprzedaży, czyli w tak zwanym back office.
Kiedy patrząc na ludzi zgodnie idących przez życie myślimy o nich, że są dobrze dobraną parą, zazwyczaj nie zastanawiamy się wnikliwie nad takim stanem rzeczy, choć z reguły – jeśli sami w takim związku nie jesteśmy – patrzymy na nich z lekką nutką zazdrości. Myślimy przede wszystkim o tym, że aby stworzyć taki związek potrzebny jest wzajemny szacunek, zdolność do kompromisu, lojalność. To niewątpliwie prawda, ale najpierw, jako fundament, potrzebne jest coś jeszcze.
Do połowy ubiegłego wieku temat „Jak dobierać dodatki?” praktycznie nie istniał, ponieważ kobiety ubierały się według żelaznych zasad wytyczonych przez elegancję, a dress-code nie przewidywał odstępstw ani wątpliwości. Potem wszystko się zmieniło. Nastała fala kontestowania obowiązujących zasad, która dotyczyła między innymi sposobów ubierania się. Myślę, że teraz nadchodzi ten czas, kiedy sytuacja powoli się stabilizuje, oddając sprawiedliwość klasycznej elegancji, ale też nie odmawiając uroku kontrkulturze szalonych stylizacji.
Niegdysiejszy stały, a przy tym spójny pakiet form: wyglądu, zachowania i postaw dziś został zastąpiony niezliczonymi alternatywami i najróżniejszymi mieszankami stylowymi. Mamy ogromne możliwości wyboru życiowych postaw, które powodują jednak spory chaos wewnętrzny, a co za tym idzie, komplikują budowanie stabilnej tożsamości. „Tożsamość” rozumiem tu jako zespół pasujących do siebie i wspierających się wzajemnie elementów, takich jak: wygląd, sposób bycia, język i system wartości.
Trzaskające mrozy wymuszają na nas zmianę perspektywy. Estetyka ubioru schodzi na dalszy plan ustępując miejsca praktyczności, czyli inaczej mówiąc, ma nam być po prostu ciepło. Dziś zastanowimy się, czy zimą rzeczywiście musimy zrezygnować z estetyki na rzecz praktyczności? Czy tych dwóch elementów na pewno nie da się połączyć? Czy może był ciepło i jednocześnie ładnie – w stylu klasycznym?
Sposób poradzenia sobie ze świeżym macierzyństwem, podobnie jak sposób poradzenia sobie z innymi nowymi / trudnymi etapami w życiu zależy nie tylko od czynników zewnętrznych, ale też od naszej kondycji mentalnej, na którą składa się między innymi sposób widzenia rzeczywistości, a nawet sposób, w jaki opisujemy ją słowami.
Pośpiech to stan, który determinuje dziś nasze życie. Śpieszymy się notorycznie. Bywa, że przyzwyczajeni do wiecznego pośpiechu nie zastanawiamy się już, dlaczego właściwie się śpieszymy… Czasem warto zatrzymać się i pomyśleć czy zaoszczędzone dwie minuty zmienią coś w naszym życiu? Czy są one warte tego, by narażać na szwank swoją kulturę osobistą albo stawiać innych w niezręcznych sytuacjach? Nie na darmo mówi się, że pośpiech jest wrogiem elegancji. I nie chodzi tu tylko o wygląd, ale także kulturalny sposób bycia.
Nieubłaganie wchodzimy w tę porę roku, która zmusza nas do zakładania na siebie coraz większej ilości ubrań, łącznie z okryciami wierzchnimi. Do przygotowania dzisiejszego wpisu skłoniło mnie pytanie, które większość z nas zapewne sobie zadaje: co zrobić z czapką i szalikiem po wejściu do pomieszczenia, w którym nie ma szatni?