„Mam też pytanie, być może mogłabyś je ująć w którymś z kolejnych wpisów: upominki dla osób, które dla nas pracują. Nie chodzi mi o firmę czy przedsiębiorstwo, ale o ludzi, których zatrudniamy czasem jako osoby prywatne: nianie, osoby sprzątające, korepetytorzy dzieci albo nasi nauczyciele. Moim zdaniem są przypadki, w których miłym gestem jest drobny upominek (niekoniecznie tożsamy z premią finansową). Postępuję w takich wypadkach zgodnie z własną intuicją, ale jestem ciekawa, co mówi współczesny s-v na ten temat”.
Określenie „szyk” jest obecnie najczęściej używane w odniesieniu do stroju, ale w gruncie rzeczy może odnosić się również do innych rzeczy, takich jak wystrój domu, otoczenie a nawet wybory związane ze stylem życia. Pojęcie szyku istnieje od wieków i choć ewoluując, zmienia się wraz z upływem czasu, to podstawowa koncepcja pozostaje taka sama: szyk to elegancja w wyglądzie, sposobie ubierania i poruszania się. W dzisiejszym wpisie postaram się opowiedzieć, w jaki sposób sylwetka, gest i kolor ubrania wpływają na ogólne wrażenie szyku.
Warto wziąć pod uwagę, że odkryte stopy, czyli stopy w sandałach, są bardzo znaczącym symbolem swobody. Sandały w etykiecie stroju występują tylko w niższej kategorii codziennej (jako uzupełnienie stroju niezobowiązującego i spacerowego) oraz w kategorii swobodnej (wakacje, urlopy, pikniki, plażowanie itp.)
W nowoczesnym świecie, nawet bardzo poprawnościowych form brytyjskich, w odniesieniu do damskiego dress code’u przestaje się używać rozróżnienia na white tie (biała muszka) – toaleta balowa, a black tie (czarna muszka) – toaleta galowa, przyjmując jedno ogólne określenie: formalna toaleta wieczorowa. Niemniej jako punkt odniesienia warto posiadać wiedzę, czym charakteryzuje się toaleta damska o najwyższym stopniu formalności, która w zwyczajnym świecie przetrwała już chyba tylko pod postacią sukni ślubnej. Wiedza ta może się przydać również wtedy, kiedy dla czystej estetycznej przyjemności oglądamy stroje pięknych celebrytek, gwiazd czy członkiń rodzin królewskich, w sytuacjach wymagających założenia wieczorowej toalety o bardzo wysokim stopniu formalności.
Biżuteria jest dobrym przykładem obrazującym ideę savoir-vivre’u, ponieważ jej funkcja nie jest w żaden sposób użyteczna. Biżuterię kompletuje się i nosi jedynie dla jej walorów estetycznych. I choć elegancka biżuteria kojarzy się z głównie z klasycznymi formami, to paradoks polega na tym, że za sprawą Elsy Schiaparelli, włoskiej projektantki mody tworzącej w latach 20. i 30. XX wieku, ekstrawagancja, również w dziedzinie biżuterii, weszła do kanonu klasyki i umocowała się w nim jako wyraz miłości do sztuki.
Dlaczego w tytule piszę o dobrym, klasycznym stylu, a nie po prostu o stylu klasycznym? Myślę, że jesteśmy już tutaj na etapie rozróżniania sposobów patrzenia i odnajdywania istoty różnicy. Odkrywamy tu tajniki klasyki, te trochę bardziej skomplikowane niż przeciętny standard i te, które są na pierwszy rzut oka ukryte.
Dzieci to trudny i dość drażliwy temat, bo ci, którzy mają dzieci są w niego emocjonalnie zaangażowani, a ci którzy dzieci nie mają, nie zawsze zdają sobie sprawę z mechanizmów kierujących postawami rodziców. Często zarzuca się rodzicom, że nie potrafią oni swoich pociech odpowiednio, czyli w domyśle „dobrze”, wychować. Dzisiaj jednak „dobre wychowanie” oznacza coś zupełnie innego niż kiedyś. Na pewno nie oznacza już – na szczęście – bezwzględnego posłuszeństwa oraz bezwarunkowego milczenia dzieci wobec dorosłych. Oznacza natomiast pokazywanie dziecku, że jest możliwość znalezienia równowagi pomiędzy spontanicznością, kreatywnością i asertywnością, a stosowaniem określonych, przypisanych do danej sytuacji zasad i form grzecznościowych.
Niedawno na spotkaniu ze znajomymi dowiedziałam się, że jedna z moich koleżanek, która przez dobrych kilka lat obracała się w branży twórczo-freelancerskiej, teraz wraca na etat w tak zwanej normalnej firmie, w strukturach back office. Okazało się, że w nowej pracy obowiązuje ją dress code, ale nie jest on doprecyzowany. Koleżankę zdziwiło najbardziej to, że w wytycznych stroju dla kobiet pojawił się punkt: „czółenka na obcasie”, a jako, że moja znajoma lubi nosić buty na wyjątkowo wysokich obcasach, zastanawiała się, czy na pewno będzie mogła przychodzić do pracy w szpilkach. Nasza rozmowa zainspirowała mnie do przypomnienia kwestii formalnego dress code’u.
Dzisiaj, w postaci pytania Czytelniczki, wraca do nas dylemat związany z tym, na ile możemy ufać elitom w zakresie tego, co sobą przedstawiają, jeśli chodzi o ubiór:
„(…) rzecz z jaką się do Ciebie zwracam to profil instagrama, który regularnie zachęca mnie do refleksji nad sv w dzisiejszym świecie: https://www.instagram.com/royalfashionpolice/
Możemy na nim obserwować stylizacje koronowanych głów współczesnego świata w różnych okolicznościach. Niejeden raz przychodziła mi myśl, że nawet w tych kręgach dochodzi do mieszania kategorii formalności (klasyk: dżinsy plus czółenka). Jeśli więc najwyższa instancja elegancji, jaką są dla mnie rodziny królewskie, nie trzyma się już części reguł, to czy jest na nie nadal miejsce, czy może czas je dopasować do naszych czasów?”.
Jeśli mamy zamiar zacząć inwestować w dobre jakościowo buty, to znalezienie dobrego szewca jest bardzo istotne, gdyż wartościowe buty po każdym sezonie należy oddać do renowacji, by móc dłużej się nimi cieszyć.
W związku ze świętami po raz kolejny przyszedł mi na myśl temat korespondencji w formie tradycyjnej, bo choć nie zawsze udaje mi się dotrzymać tradycji wysłania do krewnych i przyjaciół życzeń w formie świątecznej kartki, to zdaję sobie sprawę, że jest to jeden z ważniejszych atrybutów savoir-vivre’owego stylu życia. Korespondencja tradycyjna na pewno nie jest dziś czymś codziennym. Wymaga sporego zaangażowania i już samo to sprawia, że traktujemy ją jako coś wyjątkowego. W czasach, kiedy na ekranie komputera możemy bez uszczerbku dla estetyki w nieskończoność poprawiać i zmieniać treść listu, leżąca przed nami czysta kartka papieru może onieśmielać.
Dzisiaj powrócę do wątku dobrych manier, które, jak obserwuję na każdym kroku, nie powinny, a nawet nie mogą być tylko zbiorem martwych zasad, używanych czasem jako ozdobnik albo narzędzie, za pomocą którego chcemy osiągnąć określony cel (np. w biznesie). Niedawno przyszło mi na myśl porównanie savoir-vivre’u – jako połączenia dobrego wychowania, manier, etykiety, bon tonu, taktu, a także estetyki – do swego rodzaju języka. A język jak wiadomo może myć martwy lub żywy.
Zauważyłam, że współcześnie elegancję utożsamia się albo z tzw. celebrity chic, który w polskiej wersji jest zazwyczaj ordynarny (naprawdę to powiedziałam), albo z minimalizmem, gdzie – parafrazując zdanie z Lali Jacka Dehnela – elementom zdobniczym odmawia się prawa do istnienia. Można odnieść wrażenie, że pomiędzy tymi dwoma krańcami spektrum nie ma nic, zieje pustką. I w gruncie rzeczy nie powinno to dziwić, gdyż elegancja jest złożonym i wcale niełatwym pojęciem z dziedziny estetyki, nie uciekniemy od tego.
Choć w dzisiejszym świecie nowe trendy tworzą się tak szybko, że trudno za nimi nadążyć, to klasyczne konwencje pozostają wciąż aktualne, szczególnie w odniesieniu do elegancji. Na przykład formuła, by torebka dobrze pasowała do butów jest w klasycznym wizerunku nadal – jeśli nie obowiązująca, to przynajmniej mile widziana. Przy czym o ile chcemy wejść na wyższy szczebel elegancji nawiązujący do stylu old elegance, zwanego także old money (nazwa old elegance wydaje mi się rzecz jasna… elegantsza), musimy wziąć pod uwagę nie tylko dopasowanie torebki do butów, ale też inne czynniki współistniejące.