Jedna z czytelniczek pod wpisem “Klientem jestem, więc płacę i żądam?” opisała sytuację, w której jej teściowa upomniała się w kasie supermarketu o jeden grosz reszty a sprzedawczyni, zostawiając kolejkę klientów, poszła na zaplecze rozmieniać pieniądze. Scena rozegrała się w okolicznościach, które trudno zaliczyć do atmosfery uprzejmości i klasy. Finał był taki, że grosz został wydany, ale niesmak po całej sytuacji pozostał.
Kto w tej sytuacji zachował się niewłaściwie?
Po pierwsze kasjerka. Powinna była grzecznie i uprzejmie uprzedzić o tym, że nie będzie mogła wydać grosza reszty (“czy pomimo tego decyduje się Pani nabyć towar?”). Clou problemu polegało tu -jak sądzę- na tym, że teściowa poczuła się oszukana o ten niewydany a przemilczany grosz (kasjerka nie wspomniała o tym, że wydaje “bez grosika”).
Jak jednak mogłaby zachować się teściowa, by nie tracąc klasy, dać do zrozumienia kasjerce, że zauważyła owy brak w wydanej reszcie? Mogłaby np. powiedzieć: “widzę, że brakuje pani drobnych, w porządku, tego grosza nie trzeba”. Uśmiech. Koniec. Do widzenia. Bo czy ten jeden grosz wart był eskalowania problemu?
Słowo-klucz: empatia.
Jeśli spróbujemy wczuć się w sytuację osoby po drugiej stronie lady, wyobrazić sobie jej pracę, stanie się dla nas oczywiste, że jeśli kasjerka siedzi w kasie, to nie może/nie powinna jej opuszczać po to, by rozmieniać pieniądze. O takie rzeczy powinna zadbać wyznaczona do tego inna osoba. Jeśli w sklepie, do którego uczęszczamy sytuacja z brakiem małych nominałów w kasie powtarza się nagminnie, należy zwrócić się z tą sprawą do osoby zarządzającej sklepem, nie obwiniając, rzecz jasna, za ten stan rzeczy bogu ducha winnych kasjerów.
Jeśli robimy zakupy w małym osiedlowym sklepiku, gdzie sprzedaje jedna osoba, a właściciel pojechał akurat po towar, trudno wymagać żeby kasa była nieustająco pełna drobnych pieniędzy. Przy najlepszych chęciach i organizacji, po obsłużeniu kilku klientów płacących za bochenek chleba banknotem stuzłotowym, sprzedawcy skończą się niewielkie nominały.
W artykule Gazety Prawnej “Klient i sprzedawca a problem gotówki. Jakie mamy prawa?” , do którego link poleciła jest świetny akapit, który powinien być puentą tej dyskusji:
“Dobre obyczaje obowiązujące w Polsce wymagają tego, żeby za małe zakupy płacić drobnymi, a za duże pieniędzmi o znacznym nominale, chociaż zasada ta nie została uregulowana przepisami prawa.”
Takie niuanse świadczą o kulturze życia codziennego. Płacenie dużym nominałem za coś, co niewiele kosztuje, w połączeniu z nieuprzejmym zachowaniem może sugerować:
a) drobnomieszczaństwo, jeśli dodamy do tego postawę roszczeniową i zachowanie typu “nic mnie to nie obchodzi, pani zawsze powinna mieć w kasie drobne”.
b) nuworyszostwo, jeśli dodamy do tego postawę deprecjonującą i zachowanie typu “nic mnie to nie obchodzi, ja nigdy nie noszę przy sobie drobnych”.
Niestety tacy klienci zdarzają się wcale nierzadko.
Ale na szczęście zwykle brak drobnych spowodowany jest po prostu naszym brakiem refleksyjności. Mało kto pomyśli o tym, żeby przed spodziewanymi zakupami pieczywa i mleka poprosić bankomat nie o sto, a o sto dziesięć złotych.
Oczywiście, że każdemu z nas może przytrafić się sytuacja, kiedy chcąc kupić w kiosku RUCH-u gazetę codzienną, nagle orientuje się, że nie ma drobnych. Można wtedy z uśmiechem zapytać sprzedawcę, czy duży nominał nie będzie problemem. Jeśli się okaże, że sprzedawca nie ma drobnych wywracanie oczami i utyskiwanie z pewnością nie doda nam wdzięku. Jeśli gazeta kosztuje 3,20 zł, a bardzo nam na niej zależy zawsze można, dając np. 5 zł, powiedzieć: dziękuję, reszty nie trzeba 🙂 Taki przykład.
Hojność, szczodrość, szeroki gest.
W dobie konsumpcjonizmu i roszczeniowych postaw społecznych są to zapomniane słowa i zapomniane gesty. Te pojęcia odnoszą się do całej mentalności związanej z głęboko pojętą kulturą pieniądza. Bardziej szczegółowo temat kultury finansowej rozwinę w osobnym wpisie, tutaj chciałabym tylko wspomnieć, że
małe pieniądze nie są warte tego, by jakoś szczególnie zawracać sobie nimi głowę, a żadne pieniądze nie są warte tego, by z ich powodu tracić klasę.
Hojność, szczodrość i szeroki gest nie są, wbrew pozorom, tylko przywilejami ludzi zamożnych. Przeciwnie, jest to pewien rodzaj mentalności, który (wcale a wcale) nie zależy od stopnia powodzenia finansowego. Można być hojnym biedakiem i bardzo skąpym bogaczem. Ale może też być odwrotnie.
Pozdrawiam ♥
W komentowaniu obowiązują dobre maniery.
Ozncza to, że rozmawiamy o wszystkim,
a nawet prowadzimy spory, lecz zawsze
z poszanowaniem zasad kulturalnej komunikacji.
W komentarzach nie umieszczamy linków.