„Jan w swoim gabinecie siedział na podłodze i zaznaczał w katalogu nowe książki. Resztę nocy spędził na ustawianiu na nowo pięciotysięcznego księgozbioru. Dzieła o historii Francji należały do jego dziadka, a angielska klasyka była moja, ale podstawę jego kolekcji stanowiły prace z dziedziny ekonomii w różnych językach, które gromadził przez ostatnie dziesięć lat.”*
To oczywiście jest wspomnienie z bardzo elitarnego kręgu, inteligencji arystokratycznej w pierwszej połowie XX wieku, z dużego miasta (Kraków i Warszawa).
W przytoczonym fragmencie mowa jest o Janie Kostaneckim, utalentowanym ekonomiście i docencie Uniwersytetu Jagiellońskiego, a przy tym niezwykle wielką wagę przywiązującym do obcowania z artefaktami kulturowymi. Jan, oprócz specjalizacji w dziedzinie ekonomii, był znawcą i miłośnikiem architektury i sztuki.
Domowe biblioteki były wówczas obowiązkowym elementem arystokratycznych i szlacheckich domów, a w szczególności domów kształtującej się i ugruntowującej swoją pozycję nowej klasy społecznej – inteligencji.
Portret z książkami w tle.
Domowy księgozbiór nadal jest atrybutem tej właśnie grupy społecznej, no bo w sumie co innego miałoby nim być?
Kiedy oglądam w Internecie streamy rozmów z przedstawicielami inteligencji – publicystami, pisarzami, naukowcami czy artystami zazwyczaj odbywają się one na ściankach, czyli na tle półek z książkami (a moim ulubionym zajęciem, oprócz słuchania, jest odczytywanie tytułów tych książek).
Zauważyłam, że zwykli ludzie, czyli my – przeciętni, aspirujący – mamy do książek stosunek mocno sentymentalny i emocjonalny, a ja trochę na przekór, chciałabym zagaić dzisiaj temat książki jako przedmiotu stanowiącego tak zwany kapitał kulturowy uprzedmiotowiony.
[Przypomnę, że kapitał kulturowy ma trzy formy: ucieleśnioną, zinstytucjonalizowaną oraz właśnie uprzedmiotowioną. Powtarzam to często, bo sądzę, że repetitio est mater studiorum, powtarzanie jest matką wiedzy.]
Książka: treść, ale też przedmiot.
Mówiąc książka mamy zazwyczaj na myśli skojarzenia z treścią i tylko z treścią. Widzimy to, co nam literatura daje w sensie emocjonalnym, duchowym, rozwojowym, egzystencjalnym, poznawczym.
Dla każdego miłośnika literatury jest to doświadczenie bezcenne (dosłownie – nie da się tego wycenić), ja natomiast dzisiaj chciałabym zastanowić się nad tym, co sprawia, że książki, jako przedmioty, mają swoją całkiem realną wartość, a także funkcję, nie tylko poznawczą czy psychoterapeutyczną, ale także – estetyczną.
To, że warto – a w sferze pewnej mentalności i aspiracji nawet trzeba – coś czytać, nie ulega chyba dla nikogo z tutejszej społeczności żadnej wątpliwości, natomiast mam wrażenie, że ogólnie zanika tendencja do tworzenia przemyślanego, zaplanowanego księgozbioru będącego tak zwanym kapitałem kulturowym uprzedmiotowionym, czyli czymś, co możemy przekazać w spadku swoim dzieciom czy wnukom.
Sztuka wyboru.
Tymczasem ten rodzaj kapitału kulturowego stosunkowo najłatwiej jest (z)gromadzić pod względem finansowym. Za wyjątkiem białych kruków, czyli książek bardzo starych i rzadkich, na pewno nie wymaga to tak dużych zasobów pieniężnych jak nabywanie chociażby obrazów czy rzeźb.
Zauważmy, że realna wartość książki wcale nie zależy od treści, esencjonalności, czy kunsztu literackiego autora. Kicz i zdawkowa rozrywka kosztuje w księgarniach, na wejściu do obiegu, dokładnie tyle samo, co literackie perły.
I bardzo dobrze, bo dzięki temu wszyscy mamy taki sam dostęp zarówno do kiczu, jak i do maestrii oraz uczymy się trudnej sztuki wyboru.
Dopiero po czasie, kiedy już pewne tytuły nie są wznawiane, książki mogą osiągać wysokie ceny na rynku wtórnym (na przykład klasyka socjologicznego eseju, jakim jest „Upadek człowieka publicznego” Richarda Sennetta plasuje się teraz w cenach od 99 do 165 zł., w bardzo przeciętnej szacie graficznej). Albo, dla odmiany, ich cena może być na rynku wtórnym bardzo niska, jeśli w magazynach zalegają niesprzedane egzemplarze czyichś wynurzeń.
Jeśli księgozbiór ma być urzeczowionym kapitałem kulturowym, to obiektywnie będzie on wartościowy wtedy, kiedy będzie zwierał dobrze wydaną klasykę.
Co to znaczy dobrze wydana klasyka?
Dla przykładu do dobrze wydanej klasyki zalicza się bez wątpienia chociażby twórczość Szekspira, w którymś z uznanych przekładów, jak Józefa Paszkowskiego, ze wstępem Jana Parandowskiego; może być w oprawie twardej typu półskórek, gdzie grzbiet i narożniki pokryte są skórą, a okładki płótnem lub papierem.
Tworząc księgozbiór według klasycznego klucza możemy też łatwiej rozeznać się na trudnym do ogarnięcia rynku wydawniczych nowości.
Z zalewu nowości możemy wtedy wyłuskać coś, co faktycznie stanowi wartość dla naszego księgozbioru. Na przykład istotną wiadomością może być wówczas to, że w Wydawnictwie Literackim ukazała się Boska Komedia w nowym przekładzie, Jarosława Mikołajewskiego, i że jest to przekład bardzo chwalony przez znawców przedmiotu. Czyli coś, co – abstrahując od sentymentów – po prostu warto mieć w klasycznej biblioteczce.
↑Wydawnictwo Rambler Press 2020. Wydawnictwo publikuje literaturę piękną, eseje i pamiętniki w edycjach bibliofilskich i kolekcjonerskich. Książki wydawane są w niewielkim, numerowanym nakładzie (mogą być na przykład wartościowym, niczym biżuteria, prezentem na wyjątkową okazję).
↑Wydawnictwo Znak, 2012 i 2013.
Biblioteczka jak garderoba.
Biblioteczka zawierająca dość chaotycznie uzbieraną literaturę popularną i rozrywkową w wydaniach masowych przedstawia oczywiście wartość dla właściciela, lecz jest to wartość subiektywna – sentymentalna.
To spojrzenie na bibliotekę domową z nieco innej, niż ogólnie przyjęta perspektywy przypomina mi zmianę świadomości związanej ze stosunkiem do garderoby.
Klasycznie skrojona, wełniana marynarka czy płaszcz, które mają nam służyć na zawsze (styl permanentny), ma obiektywnie większą wartość niż przypadkowy ciuszek bez formy kupiony pod wpływem impulsu w sumie nie wiadomo na jaką okazję.
Plan na księgozbiór.
Klucz do kolekcjonowania księgozbioru może być różny: tak ze względu na formę, jak i na treść.
Ze względu na formę mogą to być serie wydawnicze, bądź pojedyncze egzemplarze, których wydania wyróżniają się estetyką. Mogą to być nawet różne wydania tej samej książki, która wywarła na nas wielki wpływ i jest dla nas czymś w rodzaju spiritus movens, życiowej siły napędowej.
Ze względu na treść może to być klasyka literatury pięknej francuskiej, angielskiej, niemieckiej, iberoamerykańskiej; może to być klasyka polskiej poezji, filozofia starożytna, bądź nowożytna; mogą to być pozycje związane z dziedziną, w której się poruszamy, na przykład idee edukacyjne czy wychowawcze, klasyka myśli feministycznej, czy zagadnienia związane z polityką bądź religioznawstwem.
↑Lwów. Z drukarni Pillera i Spółki, 1895 (Allegro).
Warto wziąć po uwagę, że książka to (również) przedmiot, bo ma swoją fizyczną formę. Książki, jeśli są umieszczone na otwartych półkach albo w gablotach ze szklanymi drzwiami, są elementami tworzącymi wnętrze i tak samo jak każdy inny przedmiot wpływają na wygląd tego wnętrza.
Kultura estetyczna.
Nie znaczy to oczywiście, że teraz wszystkie swoje książki należy oddać w ręce introligatora, lub wybierać do swojej biblioteki tylko te, które dobrze wyglądają na półce.
Chcę jedynie zwrócić uwagę na pewną możliwość, która wydaje się zanikać, a jednocześnie jest ważna dla kultury estetycznej, a także dla procesu dziedziczenia tej kultury w obrębie rodziny.
↑Makbet. Tragedja w pięciu aktach, 1929, wstępem opatrzyła dr Laura Eichhornowa (Allegro).
Pytanie, czy w erze rzeczywistości cyfrowej takie podejście do księgozbioru ma jeszcze sens pozostaje oczywiście otwarte.
Ja sama skłaniam się ku myśli, że bezpośredni, zmysłowy kontakt (w domu) z artefaktami kultury: obrazami, rzeźbami, książkami, ma wpływ na nasze zdrowie psychiczne, a także na doświadczenie zakorzenienia w świecie wartości: estetyki, a co za tym często idzie – etyki.
Pozdrawiam ♥
*Dorothy Adams, “Amerykańska Polka. Z miłości do mężczyzny i jego kraju”.
W komentowaniu obowiązują dobre maniery.
Ozncza to, że rozmawiamy o wszystkim,
a nawet prowadzimy spory, lecz zawsze
z poszanowaniem zasad kulturalnej komunikacji.
W komentarzach nie umieszczamy linków.