Dziś chcę zwrócić naszą uwagę na pewne zjawisko dotyczące damskiej elegancji. W związku z tym, o czym pisałam już wielokrotnie, czyli ze zmianą postrzegania ubioru z dress-code’owego na modowy wyraźna jest tendencja do mniejszego lub większego deformowania pojęcia elegancji. W skrajnych przypadkach dochodzi nawet do utożsamienia elegancji ze stylem tzw. hooker chic. Trudno nie zgodzić się z prof. Zimbardo, który zauważył, ze striptiz jest teraz częścią głównego nurtu kultury.
W łagodniejszej wersji nazwałabym ten specyficzny styl elegancją celebrycką, gdzie najważniejsze jest wyeksponowanie atrybutów ciała w sposób mało wyszukany. Tożsamość jest tu definiowana przez seksowność, co wciąż na nowo potwierdza spostrzeżenie krytyka sztuki Johna Bergera, że „obserwatorem kobiety w kobiecie jest mężczyzna”.
Pseudoelegancja.
W życiu codziennym elegancja celebrycka, czyli – porzucając eufemizmy – pseudoelegancja, objawia się na różne sposoby. Bardzo kontrowersyjny jest ten, w którym jako strój formalny do pracy proponuje się ubrania bardzo dopasowane, niepozostawiające wątpliwości, co do rozmiarów kobiecych „atrybutów” – biustu, talii, bioder. Do tego najczęściej buty na kilkunastocentymetrowych obcasach i długie, mocno wyeksponowane paznokcie. Kobieta wg tego wzorca jest nasycona seksownością, spełnia stereotyp: albo uległej sekretarki, albo dominującej szefowej. Zauważmy, że kobieta tak ubrana funkcjonuje zazwyczaj w odniesieniu do mężczyzny i nawet na powierzchownym poziomie, wyglądu, nie jest to neutralna relacja partnerska.
Pomieszanie znaczeń.
Jedną z cech współczesności jest pomieszanie znaczeń. Ponieważ nie poruszamy się już na płaszczyźnie dress-code’owej, gdzie skrupulatnie określano co jest czym, często miewamy problem z właściwym zdefiniowaniem pojęć, szczególnie tych odnoszących się do ubioru damskiego. Przykładem niech będzie przewodnik „Jak ubrać się na wyścigi konne” dostępny na oficjalnej stronie Służewca (TUTAJ).
Przewodnik ten został przygotowany przez autorytet w dziedzinie męskiej elegancji. Na autorskim blogu we wpisie pod tytułem „Dress code na tor wyścigów konnych Służewiec” można zobaczyć więcej zdjęć z tej sesji.
Dysonans poznawczy.
Zastanawia mnie zwłaszcza kilka pierwszych zdjęć, na których kobieta występuje w koronkowej sukience oraz to, że nikt nie zwraca uwagi na sprzeczność przekazu. W opisie strojów dozwolonych na trybunie honorowej czytamy, że nie są tam stosowne głębokie dekolty i sukienki odsłaniające uda, a wzorcowe zdjęcie modelki w wydekoltowanej krótkiej sukience dokładnie temu zaprzecza. Przekaz jest niespójny, nie mówiąc już o tym, że dla wyrobionego odbiorcy przedstawia kobietę w niekorzystnym świetle jako „tę, która nie wie”.
Gusta nie podlegają dyskusji.
Sesja jest profesjonalna, para urocza, a de gustibus non est disputandum. Mam jednak zastrzeżenia natury obiektywnej: styl, który jest zaprezentowany na kilku pierwszych zdjęciach to nie jest damska elegancja w klasycznym tego słowa znaczeniu, którą spodziewałabym się zobaczyć na oficjalnej stronie toru wyścigowego z tradycjami. Zamiast elegancji celebryckiej, bardziej wskazane byłyby tu ubrania w stylu tych tworzonych przez Monikę Kamińską, zakładając, że strój w tym miejscu prezentowany ma być ogólnym wzorcem klasy.
Wobec docierających do nas zewsząd sprzecznych sygnałów, trudno się więc dziwić, że gubimy się w rozróżnianiu, czym jest damska elegancja. Przejdźmy więc do sedna sprawy.
Oto trzy podstawowe błędy, których zazwyczaj nie popełniają kobiety z klasą.
Obcasy.
Elegancja, szczególnie w kategorii formalnej oraz w kategorii wyższej codziennej, lubi obcasy. Zauważmy jednak, że obcasy obcasom nierówne. Klasyczny obcas to obcas bardzo, jak na współczesne możliwości, niski. Może to być nawet (!) obcas 1-2 centymetrowy.
Wzorcem klasycznym butów do garderoby codziennej i formalnej (np. do pracy wymagającej oficjalnego stroju) są buty nazywane pilgrim pump zaprojektowane przez Rogera Viviera. Buty tego typu to czółenka o smukłej linii na 2-3 centymetrowym szerokim obcasie najczęściej z dużą, metalową klamrą z przodu. Rozpropagowała je Jacqueline Kennedy, a dziś często można w nich zobaczyć Ines de la Fressange, która jest miłośniczką butów od Viviera i nosi najróżniejsze wariacje na ich temat. W wersji Yves Saint Laurenta wystąpiły razem z Catherine Deneuve w filmie “Piękność dnia” (generalnie wystąpiły tam stroje uznawane dziś za kultowe, klasyczne w najlepszym tego słowa znaczeniu).
Zauważyłam, że sprzedawcy w sklepach obuwniczych czasem określają ten typ obuwia jako… baleriny, co znowu wprowadza zgubne pomieszanie pojęć.
Baleriny to obuwie miękkie, z okrągłym noskiem i na zupełnie płaskiej podeszwie, tzw. cichobiegi. Stopa nie jest w nich w żaden sposób usztywniona, co sprawia, że czujemy się w nich jak w kapciach.
Ten fakt sprawia, że motoryka naszego ciała przebiega luźniej, co jest wskazane, a nawet pożądane ale w kategorii swobodnej (ewentualnie codziennej, ale tej z pogranicza ze swobodną). Natomiast w kategorii codziennej wyższej oraz formalnej warto, aby stopa była bardziej zdyscyplinowana.
Buty pasujące do tych kategorii są stabilne i usztywnione, co prowokuje całą sylwetkę do większej dyscypliny formalnej.
Jak świetnie ujęła to Alicja w swoim komentarzu pod wpisem “SOS: Jakie buty do codziennej garderoby letniej?”, buty na niewielkim nawet obcasie dodają sylwetce lekkości; doskonałe jest tu porównanie do mebli – bryła jest zawsze optycznie lżejsza/smuklejsza, jeśli umieścimy ją na nóżkach; spójrzmy na komody, fotele itp.
(Por.: nauka patrzenia we wpisie “Skąd wiadomo, że klasyka to klasyka i co to znaczy „ponadczasowy”?”)
Podsumowując tę kwestię: to, że elegancja lubi obcasy, nie jest równoznaczne z tym, że obcasy muszą być wysokimi szpilkami – co często widzimy oczyma wyobraźni, bo jesteśmy przyzwyczajone do oglądania w mediach i kolorowych magazynach, tzw. elegancji celebryckiej. Przeciwnie.
Obcas do eleganckiej garderoby codziennej (jak również formalnej) ma nie więcej niż pięć centymetrów. Siedem – osiem centymetrów to jest już naprawdę górna granica dla kobiet, które chcą dodać sobie wzrostu, bo inaczej źle się czują.
Wysokie szpilki są odpowiednie do strojów wieczorowych oraz wizytowych (choć tutaj też nie są obligatoryjne).
To, czy na co dzień wybieramy obcas typu kieliszek, czy słupek, to jest już kwestia indywidualnych upodobań.
Paznokcie.
Elegancja wymaga zadbanych dłoni. Nie jest to jednak równoznaczne z posiadaniem długich, pomalowanych paznokci. Eleganckie paznokcie mogą być (jak najbardziej!) naturalne przy założeniu, że skórki zarastające płytkę paznokciową są regularnie usuwane, paznokcie są opiłowane i wypolerowane.
Eleganckie paznokcie są nie dłuższe niż 2 mm poza opuszek i opiłowane na naturalny kształt palca.
Jeśli decydujemy się na lakier, kolor powinien być neutralny, zgaszony. Czerwień i bordo rezerwujemy na specjalne okazje wieczorowe. Żadne ozdoby absolutnie nie wchodzą w grę.
Aby nie być gołosłowną obejrzałam setki zdjęć słynnych kobiet, które kojarzone są ze świetnym klasycznym gustem. Począwszy od Jacqueline Kennedy, później Onassis, Audrey Hepburn, Catherine Deneuve, Grace Kelly, poprzez Annę Wintour, Carolinę Herrerę i Ines de la Fressange –żadna z nich nie nosi/nosiła rzucających się w oczy, długich, kolorowych paznokci.
Co ciekawe i symptomatyczne, Iris Apfel wyróżniająca się niesamowicie barwnym, artystycznym wizerunkiem nosi paznokcie nieskażone lakierem. To jest właśnie ten detal, który odróżnia wyrafinowanie od kiczu.
Dopasowane ubranie.
W elegancji dopasowanie oznacza, że ubranie podąża za linią sylwetki, ale jej nie opina. W elegancję wpisują się ubrania luźne, co należy rozumieć w ten sposób, że pomiędzy ubraniem a ciałem tworzy się swobodna przestrzeń. Ubranie opływa sylwetkę, ale nie przylega do niej.
Współczesna moda fit jest niestety tego zaprzeczeniem. Ubrania zaczynają być tak dopasowane, że wyglądają na przyciasne oraz ograniczające swobodę ruchów.
&
Zauważmy wiec, że autentyczna elegancja nie ma nic wspólnego z dominującym w mediach nurtem voyeurystycznym, gdzie seksualność – kobieca, ma się rozumieć – wyrażana strojem, makijażem, gestami jest traktowana jako spektakl (oglądalność, klikalność). A jako, że media mają władzę ustanawiania standardów, dlatego w naszej codzienności coraz więcej jest pomieszanych i zdeformowanych pojęć związanych z damskim wyglądem, czego efektem jest pseudoelegancja.
Ten stan pewnej dezorientacji odnalazłam w komentarzu Marii, która napisała: Odnoszę wrażenie, że przyrównana do ogólnie panujących standardów, sprawiam wrażenie zaniedbanej, za słabo “zrobionej” – bo czymże jest efekt makijażu wykonanego w parę minut z użyciem 3 kosmetyków w porównaniu z makijażem dziewczyny, która na stylizację samych tylko brwi poświęca kwadrans?
Tymczasem, wg słów Jadwigi Grabowskiej, legendarnej dyrektor artystycznej Mody Polskiej:
“Kobieta elegancka – w lapidarnym skrócie – to ta, na którą w tłumie nikt nie zwróci uwagi, ale kiedy już ją dostrzeże, to oka z niej nie może spuścić”.
Francuzi określają ten stan jako BCBG – bon chic, bon genre. Oznacza to, że najważniejszy jest dobry gust i jakość, a wszelki nadmiar w rozumieniu: zbyt wysokie obcasy, zbyt długie paznokcie, zbyt dopasowane ubranie, zbyt mocny makijaż, zbyt odkryte ciało, jest delikatnie mówiąc, niewskazany.
Niestety przed medialnym spektaklem nie ma jednak ucieczki, bo obrazy otaczają nas zewsząd (bilbordy reklamowe, okładki czasopism itp. – tego nie wyłączysz) i kształtują w określony sposób nasze wyobrażenia o świecie. Dlatego tak ważny jest zmysł krytyczny (proszę nie mylić go z krytykanctwem) oraz świadomość, bo świadomość zmienia obserwowane zjawiska.
Pozdrawiam ♥